MUZYKA EL MA SIĘ DOBRZE

Z Krzysztofem Jarmużkiem rozmawia Agnieszka Kilik

Dlaczego tworzysz i grasz tak nienaturalną muzykę jak muzyka elektroniczna?

Ona nie jest aż tak nienaturalna, jak się powszechnie uważa. Dźwięki, które są wydobywane z syntezatorów, istnieją gdzieś we wszechświecie. Ludzie podsłuchują kosmos i odbierają dochodzące z niego różne odgłosy. Słychać to jako pasmo szumów. A co to jest szum?To zbiór różnych słyszalnych wibracji, które nałożone na siebie w takie samej masie, gdy są w miar ciche, słyszymy jako szum. Głośne stają się np. grzmotem albo rykiem… Gdybyśmy wyizolowali z szumów kosmosu ich składowe, jest bardzo prawdopodobne, że uzyskalibyśmy sporo takich samych brzmień jak te wydobywane z generatorów elektronicznych. Dlaczego odbieramy je jako sztuczne? Bo nasze ucho nie zna ich z naszej codzienności, ale prawdopodobnie równie sztuczny wydałby się człowiekowi pierwotnemu dźwięk fortepianu albo skrzypiec, z którymi to instrumentami my, ludzie współcześni, jesteśmy nieźle zżyci. Mam świadomość, że mój wywód nie zmienia faktu, że dla człowieka barwa syntezatora jest sztuczna, ale jest coś, co nazywa się upodobaniem czy taż pociągiem do czegoś. Mnie syntetyczne brzmienia po prostu pociągają i fascynują – wiem, że przy okazji wysysają ze mnie soki, ale na razie jest to nałóg, z któreg0 rezygnacja byłaby dla mnie bolesna, dlatego mu ulegam. Mówię oczywiście o sobie i w swoim imieniu. Nie zamierzam tu teoretyzować w odniesieniu do sytuacji globalnej i odpowiadać za innych, bo wiem, że ktoś inny by ci wymienił masę ideałów, dla których warto by się dać posiekać. Mam zresztą taki zwyczaj, że zawsze mówię o sobie.

Każdy mówi o sobie…

Tak, ale nie każdy jest tego świadomy. Ja staram się mieć świadomość tego i przyznaję się do tego w każdej sytuacji, gdy tylko pamiętam o tym, żeby to robić. Podkreślam zawsze dobitnie, że zawsze mówię o sobie i w swoim imieniu. I to co mówię, wynika z moich subiektywnych odczuć.

A czy masz jakąś koncepcję na życie?

Trudno powiedzieć, że mam jakąś wyraźnie określoną koncepcję. Z drugiej strony – na pewno nieświadomie jakąś swoją zaprogramowaną koncepcję realizuję. Natomiast nie staram się na siłę sprecyzować swojej koncepcji życiowej. Mam różnego rodzaju pomysły, marzenia, nawet plany, wiem – może nie do końca – na co mnie stać, mam swoje wyobrażenia na ten temat, no. jeśli chodzi o moją muzykę i w ogóle muzykę w moim życiu. I z nią też mam związane różne plany, ale mam też świadomość. że jest mnóstwo czynników, które i wspomagają mnie w realizacji moich pomysłów, i powstrzymują przed urzeczywistnieniem innych, do których – jak się okazuje – mimo moich wyobrażeń może się nie nadaję tak dobrze jak inni, którzy mają na tym polu większe sukcesy. Mogę więc mieć różnego rodzaju koncepcje, ale biorąc pod uwagę to, że realizacja wymyślonej przeze mnie – na poziomie świadomości – koncepcji być może wcale nie jest w moim programie życiowym, którego nie znam do końca i nigdy w pełni go nie poznam jako istota doczesna, materialna… Dlatego realizuję swoje pomysły w takim stopniu, w jakim je realizuję.

Wspomniałeś o planach związanych z muzyką. Iloma  i jakimi torami idą Twoje plany?

Myślę, że tych torów jest sporo – muzyka jest jednym z nich, a duchowo jest mi najbliższa; ale jest masa innych spraw, które też są dla mnie ważne ze względów czysto realistycznych, takich jak możliwość utrzymania się przy życiu we współczesnym świecie, w który pieniądz jest ważny. Zajmuję się dziennikarstwem, pracą w telewizji. Ileś lat temu nie przypuszczałem, że tak będzie, a jak się okazało – są to dla mnie ważne dziedziny, bo obecnie dzięki nim – a nie muzyce – żyję na tym poziomie materialnym. Z muzyki mam dużą satysfakcję.

Dlatego jesteś także wiceprezesem Stowarzyszenia Muzycznego BRZMIENIA…

Staram się jak najlepiej wcielić w rolę menadżera i popularyzować wszelkie ambitniejsze formy muzyczne. Moje doświadczenia i staż muzyczny wywodzi się jeszcze z PRL-u. Terminowałem w wielu zespołach: Stress, Polonez, Bolter, Sequence Band – i dobrze mi się muzykowało. I tak pozostało do dzisiaj.